Rozdział 12 – Moja Psóreczka, czyli Chill — miłość na czterech łapach
A ja tam, moi mili, powiem Wam wprost…
Czasem w życiu pojawia się ktoś, kto nie mówi, a wszystko rozumie.
Nie wymaga słów, analiz, gadania przy winie.
Wystarczy spojrzenie, machnięcie ogonka, zimny nosek w ręce — i już serce rośnie jak letnie słońce.
Tak pojawiła się w moim życiu ona — moja Córeczka Czworonożna.
Chillaut — choć wołam na nią różnie: Chill, Chillunia, Chillka, Chilluśka.
Mała, radosna, z węszącym noskiem i oczkami, w których można się zgubić jak w niebie.
Przyszła pogoda... Słoneczko — lekarstwo dla każdego, za darmo w końcu 😀
Bo wakacje są od tego, aby bawić się, bawić na całego.
Ładować, kumulować bateryjki i życia nie żałować.
We wspomnienia się ubrać, aby resztę roku pracowniczego się z nich powoli rozbierać.
W jeziorze plumkać, ognisko rozpalić, z synkami las zwiedzić i wymyślić lekarstwo na narzekalstwo.
A Córeczka Chillunia patrzy nad wyraz ludzkimi oczkami, się wpatruje i wyczekuje,
Ogonkiem macha, czyli pozytywne wibracje od taty przejmuje...
Kleszcze zjada na śniadanie, obiadem z dzikiem się dzieli,
A kolacji nie rusza, bo to najsmuklejsza czteronoga laska na całej dzielni 🤣😍
Drugiej takiej nie ma... Niepowtarzalna.
Nawet jej mama do kolan nie sięga, a tata — jak to tata —
Wpatrzony w psią ucieczkę za cieczkę oddałby życie,
Taki z niego bohater, wygłaskaniec, sapaniec, pod ludzki wymiar wybraniec...
A ona... jak dywan perski — leży niewzruszona, ogonem otulona.
Uszami wita się ze mną poranka każdego,
Noskiem mokrym wyczuwa, wtedy łapkę podaje,
Aby wskazać, że Ona jest drogą jedyną mą przez mgłę...
Różową ma obrożę, choć bez smyczy chodzi,
Ale babcia Ewa ma zasady i różowe psie czekolady.
Ona przez to nie obszczekuje, tylko wszystkich hipnotyzuje,
Inną drogę wskazuje — radość, mądrość, przenikliwość,
Oto jej zalety znad psiej konsolety.
DJ moim osobistym się stała, a kły na resztę schowała,
Za to baletnicą jest niesłychaną, przez wszystkich przechodniów kochaną, głaskaną, do rany przykładaną...
Bo Chill to dama — nie szczeka bez potrzeby,
Widzi świat szeroko, aż po psie bezkresy.
Skacze, fika, w powietrzu piruety,
A ja się śmieję — co za psie balety!
Patyki znosi niczym w zębach berło,
Królowa podwórka — pewnie, lekko, śmiało.
Piłki szaleją jak w karnawale,
A jej radość tańczy w psim krysztale.
Gdy wstaje świt — ona pierwsza już gotowa,
Noskiem trąca: „Wstawaj, Tato, nowa przygoda gotowa!”
I biegniemy w las, w pola, w kałuże,
A serce rośnie, że aż w klatce się nie mieści, a w oddali czuje burzę!
Chillunia — księżniczka psiej bajki,
Miłość do niej większa niż do tych, które kiedyś nosiłem w sercu, w różnych epizodach, w różnych barwach i wcale nie zawsze łaskawie.
I teraz mała anegdota — bo przecież życie z nią to jedna wielka przygoda:
Było lato, gorąc, 30 stopni w cieniu,
Chillka postanowiła, że zostanie rybką w strumieniu.
Wskoczyła w wodę jak foka do basenu,
A potem… wyleźć nie chciała przez godzinę dobrą.
Ja po kostki w mule, po kolana w trawie,
A ona tylko patrzyła: „Tato, przecież tu się bawię doskonale!”
Ludzie patrzyli, śmiali się z boku:
„Patrz pan, jakie to małe, a charakteru więcej niż w niejednym chłopaku.”
W końcu wyszła, mokra jak pluszowy miś po kąpieli,
I jeszcze trzęsąc się cała, do auta w podskokach lecieliśmy.
A potem w samochodzie, cała w zapachu jeziora,
Patrzyła na mnie tym wzrokiem: „Tato, za rok — znowu ta pora!”
A wieczorem, gdy cisza w dom wchodzi,
Ona do mnie cichutko podchodzi,
Główkę na kolana mi kładzie,
I mruczy psim sercem: „Tato, tu jest nasze stadzie.”
Bo miłość psa jest inna, głęboka i czysta,
Nie ma w niej kłamstw, gierek, dymu i mgły z listka.
Jest spojrzenie, jest obecność i serca bicie,
I ja wiem — z Chillunią mam najpiękniejsze życie.
---
Wolność i Miłość. Reszta... to tylko drobniaki, nawet w psich kieszeniach brak kieszeni.
Komentarze
Prześlij komentarz